Nadal nie tak...
Czwartek, 31 maja 2018
· Komentarze(0)
Start o 9:20, koniec o 17:36
Wobec nadchodzącego terminu brevetu w Pomiechówku (400 km) postanowiłem ostatni dzień maja spędzić na dłuższej wycieczce. Niestety znów się spóźniłem na zgrupkę która pojechała w Świętokrzyskie zatem czekało mnie samotne kręcenie. Od dłuższego czasu chodził mi objazd Kampinosu... Prognozy zapowiadały popołudniowe burze więc miało być wesoło... no coż...
Ze Skierek udałem się na Bolimów, skąd przez Różanów, Szymanów (tu niestety trafiłem na remont - niestety był to etap który całkowicie pozbawił drogi nawierzchni asfaltowej), Elżbietów, Teresin, Niepokalanów aż do Podkampinosu gdzie zaczynała się wyrysowana przeze mnie pętla wokół KPN... Nie chcąc jechać 580tka w stronę Warszawy postanowiłem jechać przez nieznane mi wcześniej miejscowości: Krubice, Gawartowa Wola, Czarnów, Białutki, Pilaszków, Pogroszew, Umiastów, Strzykuły aż do Wieruchowa gdzie ponownie zacząłem jechać na północ mijając Babice, Kwirynów, Klaudyn, Mościska aż do Łomianek... gdzie mijałem mnóstwo ludzi na rowerach różnego typu. Jadąc wzdłuż Wisły zatrzymałem się w Łomnej na dolewkę wody do bidonów. W Czosnowie przeciąłem S7mkę kierując się na południe aż do Dorzynia i obierając kurs na zachód. Przecinając 579 wjechałem do KNP celem odnalezienia słynnej Drogi Wilkowskiej z niesamowitym asfaltem... co prawda dojazd do tej drogi odbył się po kiepaśnym asfalcie (przejazd przez Dąbrówkę i Starą Dąbrowę) to już sama DW to niebo na ziemi... idealny asfalt pośrodku lasu (droga z zakrętami i małymi hopkami do tego cień rzucane przez wysokie drzewa i zerowy ruch samochodowy). Po wyjeździe z lasu udałem się nadal na północ celem ponownego dojechania do Wisły - co nastąpiło w Wilkowie i tu znów niespodzianka - piękna,co prawda wąska ale z idealnym asfaltem droga przy wale przeciwpowodziowym zaprowadziła mnie do Secymina gdzie zatrzymałem się na dłuższy popas... znów zimna woda do bidonów. Dalej 575tką przez Gorzewnicę, Kromnów dojechałem do okolic Śladowa skąd zacząłem kierować się na południe w stronę Sochaczewa. Niestety zagapiłem się i minąłem Brochów do którego wybieram się już od dłuższego czasu (nic to będzie pretekst aby odwiedzić jeszcze te strony ponownie). Przez sam Sochaczew udało się przemknąć bez niepotrzebnych postojów i tzw "nerwacji"... Dalej na południe droga doprowadziła mnie znów do Bolimowa skąd wróciłem do Skierniewic...
Ps.1. Pogoda była super - nawet za bardzo super (jak dla mnie za dużo slońca i za ciepło).
Ps.2. Czas samej jazdy wynoszący 7h i 16 min dawał całkiem dobry prognostyk na sobotni brevet.
Ps.3. Wpadło parę gmin których nie miałem w tym rejonie.
Wobec nadchodzącego terminu brevetu w Pomiechówku (400 km) postanowiłem ostatni dzień maja spędzić na dłuższej wycieczce. Niestety znów się spóźniłem na zgrupkę która pojechała w Świętokrzyskie zatem czekało mnie samotne kręcenie. Od dłuższego czasu chodził mi objazd Kampinosu... Prognozy zapowiadały popołudniowe burze więc miało być wesoło... no coż...
Ze Skierek udałem się na Bolimów, skąd przez Różanów, Szymanów (tu niestety trafiłem na remont - niestety był to etap który całkowicie pozbawił drogi nawierzchni asfaltowej), Elżbietów, Teresin, Niepokalanów aż do Podkampinosu gdzie zaczynała się wyrysowana przeze mnie pętla wokół KPN... Nie chcąc jechać 580tka w stronę Warszawy postanowiłem jechać przez nieznane mi wcześniej miejscowości: Krubice, Gawartowa Wola, Czarnów, Białutki, Pilaszków, Pogroszew, Umiastów, Strzykuły aż do Wieruchowa gdzie ponownie zacząłem jechać na północ mijając Babice, Kwirynów, Klaudyn, Mościska aż do Łomianek... gdzie mijałem mnóstwo ludzi na rowerach różnego typu. Jadąc wzdłuż Wisły zatrzymałem się w Łomnej na dolewkę wody do bidonów. W Czosnowie przeciąłem S7mkę kierując się na południe aż do Dorzynia i obierając kurs na zachód. Przecinając 579 wjechałem do KNP celem odnalezienia słynnej Drogi Wilkowskiej z niesamowitym asfaltem... co prawda dojazd do tej drogi odbył się po kiepaśnym asfalcie (przejazd przez Dąbrówkę i Starą Dąbrowę) to już sama DW to niebo na ziemi... idealny asfalt pośrodku lasu (droga z zakrętami i małymi hopkami do tego cień rzucane przez wysokie drzewa i zerowy ruch samochodowy). Po wyjeździe z lasu udałem się nadal na północ celem ponownego dojechania do Wisły - co nastąpiło w Wilkowie i tu znów niespodzianka - piękna,co prawda wąska ale z idealnym asfaltem droga przy wale przeciwpowodziowym zaprowadziła mnie do Secymina gdzie zatrzymałem się na dłuższy popas... znów zimna woda do bidonów. Dalej 575tką przez Gorzewnicę, Kromnów dojechałem do okolic Śladowa skąd zacząłem kierować się na południe w stronę Sochaczewa. Niestety zagapiłem się i minąłem Brochów do którego wybieram się już od dłuższego czasu (nic to będzie pretekst aby odwiedzić jeszcze te strony ponownie). Przez sam Sochaczew udało się przemknąć bez niepotrzebnych postojów i tzw "nerwacji"... Dalej na południe droga doprowadziła mnie znów do Bolimowa skąd wróciłem do Skierniewic...
Ps.1. Pogoda była super - nawet za bardzo super (jak dla mnie za dużo slońca i za ciepło).
Ps.2. Czas samej jazdy wynoszący 7h i 16 min dawał całkiem dobry prognostyk na sobotni brevet.
Ps.3. Wpadło parę gmin których nie miałem w tym rejonie.